Imprezy

02.11.14 | Bartek

| 0

Warsaw Whisky Fest 2014 cz.1

Wszyscy miłośnicy whisky w Polsce czekali na to wydarzenie z niecierpliwością, Warsaw Whisky Fest miał być początkiem czegoś nowego w naszym kraju, czy tak się rzeczywiście stało?

Nikt wcześniej na naszym lokalnym podwórku nie porwał się na organizację tak dużej imprezy poświęconej tylko whisky (skala Festiwalu Whisky w Jastrzębiej Górze mimo wszystko była o wiele mniejsza). Przedsięwzięcie, z początku wydawać się mogło nad wyraz karkołomne i pomimo rosnącego zainteresowania whisky w Polsce mało opłacalne. Jednak nie dla człowieka z pasją, którego głównym celem jest dzielenie się wyśmienitymi trunkami z jak największą rzeszą osób. Tym większe gratulacje i pochwały należą się „winowajcy” całego zamieszania, Panu Jarkowi Buss, założycielowi firmy Tudor House oraz właścicielowi sieci salonów Ballantine’s.

Festiwal był zaplanowany na 2 dni i w takiego rodzaju bilet wyposażyłem się mając za cel odwiedzenie wszystkich stoisk. Pierwszy dzień rozpocząłem od delikatnego spóźnienia, którego strasznie żałowałem stojąc później w dość długiej kolejce do wejścia :) Po otrzymaniu zestawu obowiązkowego, w którego skład wchodził specjalnie przygotowany na tę okazję kieliszek oraz przewodnik festiwalowy, ruszyłem przed siebie łapiąc jeszcze w pośpiechu butelkę wody, której tego dnia nie brakowało, za co organizatorom należy się duży plus.

Samaroli - Bunnahabian 1974

Samaroli – Bunnahabian 1974

Zwiedzanie rozpocząłem od niezależnego dystrybutora z Włoch – Samaroli, który na Warsaw Whisky Fest przygotował w sumie 6 różnych pozycji, z których miałem okazję spróbować 5 (Tormore 1995, Glen Scotia 1992, Glenfarclas 1996, Macduff 1990 oraz Bunnahabhain 1974). Tylko 40-letnia Bunnahabhain była butelkowana w mocy beczki 43,6%, pozostałe niestety miały zredukowaną moc do poziomu 40-45%. Osobiście jednak najbardziej do gustu przypadł mi Glenfarclas, był zaskakująco orzeźwiający, owocowy i w warunkach festiwalowych zdobył pierwsze miejsce pośród wszystkich wypustów Samaroli serwowanych tego dnia. Na uwagę zasługuje również osoba, która reprezentowała firmę podczas festiwalu. Był nią bardzo pozytywny Włoch, który bardzo chętnie opowiadał o produktach Samaroli i bezgranicznie dzielił się nimi z osobami odwiedzającymi jego stoisko ;)

Kolejną stacją, którą odwiedziłem dosłownie na chwilę było łączone stoisko sklepów Pinot.pl oraz Viski.pl. Skuszony bursztynowym kolorem spróbowałem Arrana Amarone Cask Finish oraz nowego wydania Old Pulteney Clipper. Niestety obydwie whisky mnie odrobinę rozczarowały, ale nie zniechęciło mnie to i ruszyłem w dalsze poszukiwania wyśmienitych okazów.

Tym sposobem dotarłem do jednego z lepiej wyposażonych stanowisk na festiwalu – Duncan Taylor. Oprócz kilkudziesięciu minut spędzonych na rozmowie z sympatycznym przedstawicielem marki, mogłem również nacieszyć podniebienie kilkoma całkiem niezłymi maltami. Wśród nich m.in. Bunnahabhain 1991 cask 5369 48,8%, Royal Brackla 1999 cask 936292 53,7%, Glen Moray 1991 54% oraz whisky zbożową Strathclyde 23 Year Old 1990 cask 2790 54,8%. Natomiast wyśmienicie zapowiadającego się 16-letniego Laphroaiga z 1997 roku postanowiłem zabrać ze sobą do domu i jego bardziej szczegółowa notka smakowa na pewno pojawi się wkrótce na blogu ;) Na koniec spróbowałem jeszcze blenda – Black Bull i nadszedł czas, aby udać się na zasłużony posiłek.

Laphroaig 16  1997 (cask 3320) - Duncan Taylor 53.7%

Laphroaig 16 1997 (cask 3320) – Duncan Taylor 53.7%

Niewątpliwym plusem była bliskość restauracji i fakt, że nie trzeba było opuszczać budynku, w którym odbywał się festiwal, aby się posilić. Posiłki były serwowane w formie bufetu, wybór był wystarczający i mi osobiście wybrane potrawy smakowały. Oczywiście jedzenie nie było tego dnia najważniejsze, ale chcąc wytrzymać do końca, utrzymując dotychczasowe tempo „zwiedzania” warto było pamiętać o tym, aby odpowiednio się posilić.

Po sowitej porcji łososia nogi zaprowadziły mnie do skromnego stoiska Glenfarclas, gdzie znudzony już trudami dnia Ian McWilliam przeprowadził mnie przez podstawową gamę whisky ze Speyside. W ofercie były wersje 10, 12 i 15-letnia, które dla osób poznających świat whisky mogą dać wstępny pogląd na to jakiej whisky można się spodziewać po tej destylarni. Bardzo żałuję, że nie można było nabyć pozycji dostępnych podczas Masterclass, ale o to mogę mieć pretensje tylko do siebie i w przyszłości zapisać się na prywatną sesję.

Chris Maybin - Commercial Director Compass Box Whisky Co.

Chris Maybin – Commercial Director Compass Box Whisky Co.

Zmierzając w kierunku kolejnego stanowiska nie spodziewałem się niczego wybitnego, jednak bardzo szybko zostałem wyprowadzony z błędu i szczerze, produkty wytwórni Compass Box Whisky Co. zaliczyłbym do największego odkrycia tego festiwalu. Nie mając doświadczenia z whisky ze stajni Compass Box, zacząłem degustację od blendów, Great King Street Artist’s Blend oraz delikatnie dymnego Great King Street Glasgow Blend. Obydwie whisky o bardzo wysokiej zawartości single maltów, kolejno 54% oraz 67% (aż 17% udziału Laphroaig) co  stanowi o jakości tych trunków i jest momentalnie wyczuwalne na języku. Obydwa blendy są bardzo przyzwoitymi whisky i w swojej kategorii oceniam je bardzo wysoko. Była również okazja do spróbowania wydania eksperymentalnego Great King Street Experimental Peat, który jak się okazało był mieszanką dwóch powyższych. W następnej kolejności czekała na nas Asyla – „Sunday afternoon whisky”, którą Chris zasugerował nam zostawić na następny dzień, aby w pełni ją docenić. Nie negocjowaliśmy długo i przeszliśmy do przygotowanych na ten wieczór blended maltów: Oak Cross, Spice Tree oraz Peat Monster. Wygrał uwieczniony na zdjęciu wyżej Peat Monster, który wcale nie był takim strasznym torfowym potworem, ale przypadł mi do gustu. W jego skład wchodzą m.in. Laphroaig, Coal Ila, Ledaig, Ardmore oraz Clynelish. Zresztą ten ostatni jest podstawą dla większości produktów Compass Box i to w dość sporym udziale.
Czas spędzony przy stoisku Chrisa zaliczam do tych z gatunku „quality time”. Dużo ciekawostek, bardzo porządne blendy w przystępnych cenach i człowiek, który żył tym festiwalem i z otwartymi rękoma witał kolejnych gości Warsaw Whisky Fest.

Laphroaig 19yo Mackillop's d. 1983 b. 2002

Laphroaig 19yo Mackillop’s d. 1983 b. 2002

Wielkimi krokami dzień pierwszy festiwalu dobiegał końca, ostatnim stoiskiem jakie zdecydowałem się odwiedzić był Angus Dundee Distillers, właściciel destylarni Tomintoul oraz Glencadam. Wśród oferowanych whisky znalazła się podstawowa gama obydwu producentów:

  • Glencadam 10yo, 12yo Port Wood Finish, 15yo
  • Tomintoul 10yo, 12yo Port Wood Finish, 12yo Oloroso Sherry Cask Finish, 16yo oraz Old Ballantruan, mocno torfowa whisky z destylarni Tomintoul

Kiedy dopijałem ostatnie krople Old Ballantruana i powoli myślałem o powrocie do domu, przedstawiciel Angusa postanowił poczęstować mnie jeszcze jedną whisky z własnej kolekcji. 19-letni Laphroaig destylowany w 1983 i butelkowany w mocy beczki 48,3% przez Mackillop’s Choice. Był on świetnym zwieńczeniem tego dnia a jego aromat jeszcze długo towarzyszył mi podczas powrotu z festiwalu. Whisky ta okazała się na tyle unikatowa, że pomimo wielu prób nie udało mi się nigdzie znaleźć więcej informacji na jej temat. Dlatego załączam zdjęcie, może ktoś z Was będzie w stanie powiedzieć o niej coś więcej?

Zapraszam do lektury podsumowania drugiego dnia Warsaw Whisky Fest

 

 

Tags: , , , , , , , , ,


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


pięć + 7 =

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Wróć do góry ↑

Strona zawiera informacje dotyczące napojów alkoholowych i przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Zanim wejdziesz na mojego bloga, proszę Cię o potwierdzenie wieku.